Za granicą. Zawód – KUCHARZ. Wywiad z kucharzem Robertem Łukowskim.

To cudowne uczucie, wykonywać zawód który uwielbiamy. Taki który sprawia nam radość, daje spełnienie i satysfakcję. Gdy do tego dochodzą fajne pieniądze, można powiedzieć, że trafiło się w dziesiątkę. Jednym z takich zawodów jest praca kucharza. Nie oszukujmy się – to trzeba kochać. Ten zawód wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i stresem. Kto chociaż raz pracował w gastronomi, wie jak można się napocić i nadenerwować. Jednak na końcu zawsze jest to przyjemne uczucie spełnienia. Dlatego sama uwielbiam pracę w hotelarstwie, lubię być częścią tego dobrze funkcjonującego organizmu. Kucharze za granicą są bardzo doceniani, oczywiście dobrzy kucharze, którzy wiedzą co robią. Dziki temu ten zawód zalicza się do tych dobrze płatnych. Wiąże się jednak nie często z całym dniem spędzonym w kuchni. Dlatego ważne by mieć do tego powołanie i pasję. Jeżeli zastanawiasz się nad wyjazdem za granicę w celu zarobku, sprawdzenia się i zdobyciu nowego doświadczenia, ten post powinien być dla Ciebie interesujący.

Zaprosiłam do wywiadu doświadczonego kucharza, który pracował w restauracjach nagrodzonych gwiazdką Michelin. Widział i smakował wiele kuchni świata i teraz podzieli się z wami swoją widzą oraz własną historią. Tak więc poznajcie Roberta Łukowskiego. Zaczynajmy!

1. Robercie, zastanawiam się czy gotowanie zawsze było twoją pasją i wiązałeś z nim swoją przyszłość zawodową?

robert egzamin
Robert w dniu egzaminu zawodowego

Cześć wszystkim. Muszę sobie to przypomnieć, minęło sporo czasu. Pamiętam, że w 2006 roku musiałem podjąć bardzo ważną decyzję o tym, co będę robić przez resztę swojego życia. Oczywiście jak każdy 15-latek miałem przygotowanych wiele ciekawych i abstrakcyjnych scenariuszy na swoją przyszłość. Po czasie widzę, że na moją decyzje wpłynęło wiele przypadkowych, ale szczęśliwych sytuacji w których się znalazłem. W czerwcu 2006 roku, odwiedziłem swoją mamę, mieszkającą od kilku lat w Niemczech. Pracowała wówczas w Restauracji prowadzonej przez Włoską rodzinę pochodzącą z Sycylii. Miałem wtedy bardzo dużo czasu, jak na wakacje przystało. Dlatego wieczorami chodziłem jej pomagać np. myjąc talerze lub przygotowując proste sałatki. Od razu zafascynowało mnie to miejsce ze względu na atmosferę panującą w kuchni. Wspaniałe zapachy i wieczny gwar podczas serwisu. Tamta kuchnia po prostu tętniła życiem. Miałem okazję posmakować pierwszy raz w życiu takich dań jak Spaghetti Carbonara, Tiramisu czy po prostu krewetek. Wszystko to bardzo różniło się od tego co jadłem do tej pory w domu. Totalnie mnie to pochłonęło… to było jak miłość od pierwszego wejrzenia. Od razu po powrocie złożyłem podanie o przyjęcie do szkoły zawodowej w moim mieście i tak to się zaczęło. Oczywiście jak to w miłości bywa, nie zawsze jest kolorowo i ważna jest wytrwałość. Miałem kilka gorszych momentów i zawahań, szczególnie na początku. Polskie realia znacznie różniły się od mojego wyobrażenia o pracy w kuchni. Poznałem inne standardy pracując z włoskimi kucharzami. Każdy początek jest trudny. Jednak dzięki mojemu zapałowi, jestem tu gdzie jestem.

 

 

2. Dlaczego zdecydowałeś się na wyjazdy zagraniczne? Co było twoją motywacją?

Do pierwszego wyjazdu w celach zarobkowych, przyczyniła się sytuacja, w której się znajdowałem. Gdy ukończyłem szkołę zawodową, chciałem rozwijać się dalej. Dlatego postanowiłem zapisać się do Technikum Uzupełniającego. Chciałem wiedzieć więcej i zgłębiać wszystkie tajniki kuchni. Nie był to dla mnie łatwy okres w życiu. Musiałem dojeżdżać do szkoły 3 razy w tygodniu 70 km (do Wrocławia). W pozostałe 4 dni pracowałem w restauracji po 12 godzin dziennie. W ten sposób mogłem prowadzić skromne życie. Wszystko zmieniło się gdy restauracja została zamknięta. Nie mogłem znaleźć pracy, która pozwalałaby mi połączyć pracę i szkołę ( wtedy nie szli na rękę uczniom tak jak teraz). Byłem zmuszony do rezygnacji z dalszego kształcenia. Zakończyłem wtedy również 5 letni związek. Nie miałem już nic do stracenia. Nic nie trzymało mnie w Polsce. Wybór kraju był prosty. Znałem już Niemcy i miałem tam wsparcie w postaci mamy. Oczywiście, że z tyłu głowy czaiły się myśli o porażce i marnym losie. Co mi wtedy pomogło i to nie pierwszy raz w życiu? Moja pewność siebie i przebojowość. Odważnie podejmuje nowe wyzwania i decyzje. To mój klucz do sukcesu.

3. Jak minęły Ci pierwsze lata w Niemczech? Co z twoim językiem?

Start w Niemczech był z pewnością ułatwiony, dzięki rodzinie na miejscu. Pomogło mi również to, że od 3 klasy podstawowej uczyłem się języka niemieckiego. Wymarzony początek mogłoby się wydawać. Życie jednak szybko zweryfikowało mój poziom języka niemieckiego. Okazało się, że prawdziwa lekcja języka czeka mnie dopiero w nowej pracy. Mówiono tam znacznie szybciej niż miało to miejsce na kasetach puszczanych podczas zajęć. Używano również skrótów i slangu, tego po prostu nie da nauczyć się w szkole. Musiałem szybko nadrobić straty. Zacząłem słuchać niemieckiego rapu, oglądać filmy po niemiecku i oklejać wszystko co możliwe karteczkami ze słówkami. Plusem było to, że byłem jedynym Polakiem, tak więc cały tydzień przechodziłem proces, intensywnej germanizacji. Drugą kwestią była różnica mentalności słowiańskiej i germańskiej. Dlatego okres aklimatyzacji zajął mi około pół roku. Wszystko szło w dobrą stronę. Praca jak i umiejętności językowe. Coraz lepiej dogadywałem się z kumplami w pracy, co dawało mi psychiczny spokój i większą satysfakcję . Tak zleciały mi pierwsze dwa lata ze swoich zagranicznych wojaży w jednej restauracji. Nie byle jakiej. Przyznano jej już 26 gwiazdkę Michellin z rzędu. Dla porównania w Polsce mamy tylko dwie restauracje o podobnym standardzie. Na tamten czas, praca tam była moim spełnieniem marzeń. Był to ogromny krok w przód w mojej karierze, który otworzył mi drogę do wielu innych restauracji.

 

4. Jak udało Ci się znaleźć pracę w kolejnej restauracji? Czy było to kolejne dzieło przypadku?

Następny był wyjazd do Tajlandii, który udowodnił mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Podczas pracy w Niemczech, miałem szczęście poznać Daniego. Syna Tajskich imigrantów urodzonego w Niemczech. Od samego początku znaleźliśmy wspólny język. Oprócz pracy bardzo często spędzaliśmy wspólnie czas również poza nią. Dużo imprezowaliśmy…

Mimo iż Dani pracował u nas tylko 9 miesięcy, utrzymywaliśmy ze sobą stały kontakt. Podczas mojego drugiego roku w Niemczech, poczułem wewnętrzną potrzebę zmiany otoczenia. I tak w 2017 roku postanowiłem opuścić ciepłą i dobrze płatną posadę w renomowanej restauracji, na rzecz wielkiej niewiadomej. Nie wahałem się ani chwili. Daniel posiadający rodzinę w miejscowości Phuket załatwił nam pracę u swojego wujka. Szef – Tammasak Chootong, wówczas 41 letni, szkołę ukończył w Niemczech, do których wyjechał w wieku 15 lat. Pracował w restauracjach z 1 oraz 2 gwiazdkami Michellin w Stuttgarcie. Po 15 latach powrócił do Tajlandii, gdzie zaczął gotować kuchnię tajską z europejskim Twistem. Przyniosło mu to ogromny sukces. Oprócz restauracji, prowadził również firmę kateringową, szkołę gotowania i udzielał się w telewizji. Był bardzo mądrym i pracowitym człowiekiem. Pracował codziennie od 7 rano do późnego wieczora. Zrobiło to na mnie ogromne wrażanie. Miałem także możliwość poznania nowych, oryginalnych składników nieznanych w Europie. Nauczyłem się nowych połączeń smakowych, na które nigdy sam bym nie wpadł. Prawda jest taka, że pracowaliśmy za wyżywienie i nocleg, ale w zamian za to otrzymałem niesamowite doświadczenie. Ogólnie, gdyby ktoś powiedział mi 2 lata wcześniej, że będę gotował w Tajlandii, nigdy bym mu nie uwierzył. Ten wyjazd dał mi wielką pewność siebie i świadomość, że nie ma rzeczy, którym nie podołam. Mogę pracować wszędzie, nie ma granic… Świat stanął przede mną otworem.

 

5. Tajlandia… niesamowita historia. Można tylko pozazdrościć. Odwagi przede wszystkim. Czy po tak pozytywnych wrażeniach obrałeś sobie jakiś kolejny kraj jako cel wyjazdu do pracy?

Jasne że tak. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Była jednak mała różnica. Mianowicie, o ile mój pierwszy wyjazd do Niemiec i Tajlandii był ułatwiony- ze względu na znajomości. Tak na następny do Hiszpanii, musiałem sam ciężko zapracować. Hiszpania zaczarowała mnie, w marcu 2016 roku, gdy udałem się na krótki urlop do Barcelony. Muszę przyznać, że wyjazd ten odmienił moje życie. Zafascynowała mnie, zarówno kultura, język jak i pogoda. Nie można nie wspomnieć o mentalności i luzackim nastawieniu Hiszpanów. Powinniśmy trochę od nich zaczerpnąć. Wtedy postanowiłem że chcę i muszę tam po prostu być. Gdy poinformowałem swoją rodzinę o moich zamiarach, mieli mnie za szaleńca. Nikt nie brał moich słów na poważnie. Mieli lekkie zdziwko jak się udało. Byłem tak zdeterminowany, że oprócz nauki w domu, zapisałem się na kurs językowy. Tak… Zacząłem się uczyć hiszpańskiego po niemiecku. Przyznam że po 2 godzinach nauki, czułem się jakbym wyciągnął mózg z pralki. Dopiąłem swego już po powrocie z Tajlandii. Znalazłem pracę na sezon wakacyjny w miejscowości Santanyi, na Majorce. Szybko zaczynając kolejną przygodę i udowadniając niedowiarkom, że chcieć to móc! Czego też Wam życzę.

 

6. Czy Twoim zdaniem każdy może wykonywać ten zawód?

Osobiście uważam że po prostu trzeba to lubić, najlepiej też kochać i się temu poświęcić. Jak wiadomo pracujemy zarówno w weekendy jak i w święta. Dodatkowo do tego dochodzi często duże obciążenie psychiczne spowodowane intensywnością w czasie serwisu, oraz wysokimi wymaganiami gości restauracji. Dlatego najtrudniejsze są z pewnością początki, gdy nie jesteśmy jeszcze zbyt pewni siebie i nie mamy utrwalonych umiejętności, a wynagrodzenie jest wówczas mówiąc wprost – beznadziejne. Myślę że to jest moment, w którym wiele osób rezygnuje. Bardzo ważna, jak nie najważniejsza, jest wytrwałość i chęć rozwoju. A wraz z mijającym czasem mogę wam obiecać, że będziecie tylko lepsi w tym co robicie. Także, jeżeli jesteście dopiero na początku waszej kariery w kuchni, to głowa do góry, najlepsze jeszcze przed Wami!

Tu dodam, że 10 lat temu zaraz po szkolę mając 19 lat, w swojej pracy zarabiałem 6 zł na godzinę. Co dawało mi około 1200 zł miesięcznie. Pracowałem średnio 200 godzin w miesiącu. Nie trudno było wtedy zrezygnować i spróbować pracy np. na magazynie oferującą 2000 zł i wolne weekendy. Ale w tym zawodzie piękne jest to, że ciągle idziemy do przodu. Teraz zarabiam 60 zł na godzinę. To 10 razy więcej niż 10 lat temu. A pewnie na tym samym magazynie wciąż zarabiałbym 2000 zł.

 

7. Jakie Twoim zdaniem, cechy i umiejętności trzeba posiadać by poradzić sobie w tym zawodzie, szczególnie za granicą?

Jeżeli wyjeżdżamy sami, bardzo ważne będzie to, żebyśmy byli w stanie dogadywać się w języku kraju do którego jedziemy. Często wystarczy angielski, ale nie zawsze. Ze względu na to że będziemy daleko od swoich rodzin, na początku nie będziemy mieli znajomych. Warto będzie ich znaleźć, a uda nam się to po prostu rozmawiając i otwierając się na innych. Myślę że, to jest ważne żeby zniwelować tęsknotę za domem i rodziną w szczególności w pierwszych miesiącach za granicą. Reszta sama się ułoży, jeżeli będziecie ciężko i sumiennie pracować to na pewno dacie sobie radę! Nie ma tu unikalnej recepty na sukces, bo to też zależy na jakich ludzi trafimy na miejscu i od tego jak bardzo jesteście zmotywowani. Pamiętajcie, że kto nie ryzykuję ten szampana nie piję.

8. Miałeś w swojej karierze jakieś potknięcia? Zerwania kontraktu?

Moje początki na kuchni to prawie same potknięcia. Nikt nie urodził się wszystko wiedzący, wszyscy zaczynamy od zera w tej branży. Na szczęście uczymy się na błędach. Mój niemiecki szef Gerd Windhosel zwykł mawiać”każdy z Nas popełnia błędy, ważne jest to jak na nie zareagujemy i czy wyciągniemy z nich odpowiednie wnioski”.

Co do wyjazdów zagranicznych, to do tych pozytywnych nie zapiszę tego z zimowego sezonu 2018/19 do Tyrolu w Austrii. Pracowałem wówczas przez 3 miesiące w 4 gwiazdkowym hotelu, z cenną 450 e za nocleg. Gwarantującym przepiękne widoki z wysokości 2100 m n.p.m. ale tu kończą się plusy… Szef kuchni nie budził we mnie respektu, serwując wiele dań z półproduktów i opie*dalając się jak tylko można. To dość mocno odbiegało od standardów szefów, z którymi mogłem wcześniej pracować. Po 3 miesiącach, w związku z narastającą niechęcią, zrezygnowałem z pracy z dnia na dzień, spakowałem noże i pojechałem do domu. Po prostu źle trafiłem… zdarza się.

 

9. Dobrze, że mówisz o takich sytuacjach. Wiadomo, że świat nie jest idealny a ludzie są różni. Może powiedz więcej moim czytelnikom lub doradź im. Jakich miejsc powinni unikać lub jakie wybierać?

Jadąc za granicę musimy z czegoś zrezygnować. Często z rodziny i przyjaciół. Ważne jest znalezienie miejsca, w którym będziemy dobrze się czuć i da nam satysfakcje z pracy. Osobiście, jeżeli jadę gdzieś dalej np. do Hiszpanii i zostawiam swoją rodzinę w Niemczech, ważne jest żebym wiedział po co to robię. Zawsze utrwalam w głowie te przekonania. Jest mi o wiele łatwiej jeżeli trafiam do restauracji, w której pracuję z ambitnymi kucharzami. Wtedy wspólnie możemy wymienić się doświadczeniami, a czas spędzony w pracy nie jest stracony i będzie procentował w przyszłości, przez zdobyte doświadczenie. Takie jest moje podejście. Pieniądze nie zawsze są na 1 miejscu. Można zarabiać więcej w miejscu, w którym nie uczymy się już niczego więcej i stanąć w miejscu. Albo spróbować czegoś nowego, czasami za mniejszą kasę ale dając szansę nowym przygodom i doświadczeniom. To pozwoli nam w przyszłości zarabiać jeszcze więcej. Trzeba wyjść ze strefy komfortu, która jest największym wrogiem naszego rozwoju osobistego.

Przed ostatnim sezonem letnim – który spędziłem na Majorce, pojechałem do 5 różnych restauracji aby podjąć decyzję, która z nich jest najlepsza i da mi najlepsze możliwości. Rozmowa z właścicielem i kucharzami, daje sposobność poznania filozofii danego miejsca i pomaga uniknięcia błędnej decyzji. Jeżeli nie macie takich możliwości warto też popytać się na forach np. na fejsbuku.

Najbardziej oddanych i inspirujących szefów których spotkałem, łączy to, że byli właścicielami swoich restauracji. Są to pasjonaci, którzy spędzili w kuchni całe życie i codziennie harują po to żeby ich restauracje były coraz lepsze i przynosiły coraz więcej zysków. Jeżeli trafimy do restauracji lub hotelu gdzie szefem kuchni jest osoba z zewnątrz, szybko zobaczymy różnicę. Osobiście staram się obecnie szukać 1 typu pracodawcy. Szef – Kucharz.

 

10. Jakie rady dałbyś młodym kucharzom planującym wyjazd za granicę?

Im wcześniej tym lepiej. Do stracenia nie ma nic. Jeżeli wam nie wypali to wrócicie. Weźmiecie rozbieg i spróbujcie jeszcze raz. Prawa jest taka, że zapotrzebowanie na kucharzy jest ogromne. W każdym kraju jaki sobie wymyślicie. Także pakuj manatki i w drogę!

 

11. Wszystko brzmi niesamowicie zachęcająco. Czy mógłbyś nam zarysować przekrój zarobków, którego mogą spodziewać się kucharze za granicą, w zależności od państw?

Im większe doświadczenie, tym większe zarobki. Oczywiście czasami zamiast większych zarobków, można wybrać możliwość pracy w ciekawym miejscu. Tak na przykład w 2018 roku zdecydowałem się na wyjazd do pracy, oferującej piękne widoki i lokum z widokiem na plaże na Korsyce. W Tajlandii oczywiście też było pięknie… a tam znowu pracowaliśmy za dach nad głową i wyżywienie.

Pierwsza praca w Niemczech, to około 1300 e netto oraz zakwaterowanie i wyżywienie (no i do tego megaaaa doświadczenie). Dzisiaj w tej samej restauracji, do której wracam rok w rok podczas przerwy w sezonie letnim, zarabiam już 1000 e netto więcej. Tu widać jak ważny jest czas i to jak bardzo jesteśmy w stanie się rozwinąć.

W Austrii zarobki zazwyczaj nie są obciążone żadnymi opłatami i spokojnie można liczyć na 2000 e netto. W Hiszpanii też można wynegocjować dobre warunki finansowe, podobne do tych co w innych krajach europejskich. Z pewnością im więcej czasu spędzimy w danym miejscu, tym więcej będziemy zarabiać. Ze względu na moje postanowienie o zmienianiu miejsca pracy, każdego roku mogę podać wam jedynie stawki początkowe. Jak widzicie, ja wybrałem zwiedzanie i cieszenie się życiem. Od was zależy jak będziecie sterować swoim losem.

 

12. Rozumiem, że teraz chcesz podróżować i poznawać świat. A co w dalekiej przyszłości? Planujesz osiąść gdzieś na stałe?57308568_2150619011718292_7596063680643465216_n

Za dwa miesiące minie 5 lat od mojego pierwszego wyjazdu. To dobry czas na przemyślenia odnośnie mojej przyszłości. Następne kilka lat spędzę jeszcze za granicą. Będę dalej się kształcił i poznawał nowych ludzi, budując siatkę znajomości w branży. Jeżeli zdrowie pozwoli i nie wydarzy się nic niespodziewanego, powinno potrwać to jeszcze 6 – 8 lat. Ten czas pozwoli mi uzbierać odpowiedni kapitał do otworzenia własnego biznesu, bez zaciągania ogromnych kredytów. Oczywiście będzie to restauracja, która będzie ukoronowaniem mojej wieloletniej pracy w kuchni. Będę miał możliwość wyrażania siebie, przez serwowane dania i osobiste spełnienie. Myślę że będę miał ciekawą i bogatą wiedzę, którą mógłbym przekazać młodym osobą, stawiającym pierwsze kroki w kuchni. Będę dobrym przykładem potwierdzającym sens ciężkiej pracy. Kontakty zagraniczne pozwolą mi wysyłać swoich praktykantów na zagraniczne staże i zwiększyć atrakcyjność wyboru tego kierunku. Plan jest ambitny, a ja zacięty i pewny swojego sukcesu. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się u mnie w restauracji. Trzymajcie kciuki!

Moi drodzy mam nadzieję że ten wpis przypadł wam do gustu tak bardzo jak mnie. Uwielbiam takie inspirujące historie, pokazujące że wszystko zależy od nas. Trzeba iść do przodu z podniesioną głową i nie patrzeć się za siebie. Będzie mi niezmiernie miło gdy zostawicie tutaj coś po sobie. Może to być komentarz o treści np. ROBERT DO MASTERCHEFA!

Jeżeli chcecie poznać Roberta bliżej i zobaczyć jaki z niego spoko facet, zapraszam was do zobaczenia jego filmiku na Youtube. Zachęćmy go do dalszego nagrywania bo mam przeczucie, że to mógłby być hit. Z jego poczuciem humoru i urokiem osobistym musi się udać. Zostaw coś po sobie! Pozdrawiam, Kamilka.

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij